W obozie katolickim niemałe szkody wyrządzają dążności pseudoreformatorskie niektórych duchownych i świeckich pisarzy, zwane modernizmem, amerykanizmem i liberalnym czy reformowanym katolicyzmem, które z bałwochwalczej czci dla ewolucyjnego postępu i dzisiejszej kultury, na wskroś realizmem przesiąkniętej, pchają katolicyzm na obce mu dotąd tory, by go niby to „odmłodzić”, to jest, do ducha czasu przystosować, i z protestantyzmem, jako też z nowszą cywilizacją pojednać. Nie wszyscy zwolennicy tych dążności posuwają się do ostatecznych granic, – bo chcą zostać w Kościele; – wszyscy atoli wołają o reformy, czy to w dziedzinie filozofii i teologii, czy na polu życia religijnego i ustroju Kościoła. (…)
Amerykanizm znalazł dosyć zwolenników wśród duchowieństwa i w społeczeństwie świeckim, zbyt rozmiłowanym w indywidualizmie i w postępie materialnym, zwłaszcza, że zapowiedział zwycięstwo „katolicyzmu anglosaskiego”, jako „katolicyzmu czynu i wolności”, nad katolicyzmem „rzymskim jako więcej biernym, absolutnym i zewnętrznym”. (…)
Lecz któż nie widzi, jakie niebezpieczeństwo dla wiary i życia chrześcijańskiego kryją się w tych błędnych ideach. Toteż słusznie Leon XIII napiętnował je w piśmie apostolskim „Testem benevolentiae” z 22 stycznia 1899, wystosowanym do kardynała Gibbonsa, arcybiskupa baltimorskiego, w którym przypomniał niewzruszoność dogmatów katolickich i podstawowych zasad moralności, – ostrzegł przed nadużyciem wolności indywidualnej i przed szkodliwymi kompromisami z ideami liberalnymi, – wziął w obronę „cnoty bierne” i śluby zakonne, wyrażając przy tym życzenie, aby większą była liczba tych, „którzy wykonują cnoty, jakie Święci w ubiegłych czasach wykonywali”.
Tak samo na polu kościelnym, politycznym i społecznym ściera się z zasadami Kościoła tzw. liberalny i reformowany katolicyzm. Już w wieku XVIII i XIX chciano pogodzić Kościół z „postępem czasu”, to znowu z ideami r. 1789, czyli Rewolucji Francuskiej. Mianowicie we Francji, gdzie niechęć do Stolicy Apostolskiej zaszczepił nurtujący skrycie gallikanizm i jansenizm, obóz katolików liberalnych głosił najpierw rozbrat Kościoła i państwa i zdemokratyzowanie Kościoła (ks. Lamennais), później zaś uderzał na tak zwany ultramontanizm i na rzekome „roszczenia Kurii rzymskiej” (ks. Loyson i inni), a natomiast godził się na ograniczenie wolności Kościoła i wpływu religii, rzekomo, aby nie dopuścić do panowania klerykalizmu.
Podobnie w Niemczech, wśród pisarzy i profesorów uniwersytetów nie brakło „reformatorów Kościoła”, z których jedni (jak np. Reuchlin – Meldegg, Schreiber, Sedlnitzky) stali się staroprotestantami, inni (jak np. Döllinger, Reinkens, Friedrich, Schulte itp.) nowoprotestantami czyli „starokatolikami”. Zgubne te dążności potępił i powstrzymał Pius IX.
Na początku XX. wieku zwolennicy modernizmu i „reformowanego katolicyzmu” wymagają zdemokratyzowania rządów Kościoła, zreformowania Kongregacji rzymskich, zwłaszcza Kongregacji Indeksu i św. Inkwizycji, zredukowania ceremonii liturgicznych, zaprowadzenia liturgii w języku narodowym, rozluźnienia karności kościelnej i zniesienia celibatu.
św. biskup Józef Sebastian Pelczar