05/29/14

Czego potrzebujemy? Dobrej spowiedzi!

Gdyby do dobrej spowiedzi wystarczyło wyznanie grzechów przed kapłanem i odprawienie pokuty, łatwo by było odzyskać utraconą łaskę Bożą, droga zbawienia nie byłaby tak trudną. Nie trzeba się jednak łudzić, że Boga można zbyć czymkolwiek. Wyraźnie powiedział Zbawiciel do młodzieńca ewangelicznego, że wąska jest ścieżka, wiodąca do nieba i mało ludzi nią postępuje.

św. Jan Maria VianneyPrzez cały rok zajmowaliście się świeckimi sprawami, staraliście się o majątek, goniliście za przyjemnościami życia, nie pracowaliście nic nad swoim udoskonaleniem, wreszcie przychodzicie koło Wielkanocy do spowiedzi i wyznajecie swe grzechy w ten sposób, jakbyście opowiadali jakąś historię. Wreszcie odmówicie bezmyślnie i mechanicznie kilka modlitw i już zdaje się wam, że pogodziliście się z Bogiem. Zaraz po spowiedzi wracacie do dawnych niedobrych nawyków, chodzicie do karczm i szulerni, na zabawy i bale; nie widać ani śladu poprawy. Z roku na rok to samo czynicie! Sakrament pokuty, w którym Bóg zapomina niejako o swej sprawiedliwości i okazuje tylko miłosierdzie, jest dla wielu rodzajem zabawy i rozrywki. Pamiętaj człowiecze, że twoje spowiedzi, gdy je w ten sposób odbywasz, nic nie są warte, a są może nawet świętokradzkimi.

Ażeby odbyć dobrą spowiedź, trzeba nienawidzić grzechu z całego serca i żałować, że obraziliśmy Boga tak dobrego, że gardziliśmy łaskami, że nie zważaliśmy na głos sumienia, że długi czas trwaliśmy w stanie grzechu. Kto ma prawdziwy żal, ten stara się jak najprędzej pojednać z Bogiem i naprawić krzywdy. Źle robi ten, kto zwleka poprawę z dnia na dzień, kto nie chce jak najprędzej pojednać się ze Stwórcą, który jest naszym najlepszym przyjacielem. Gdy kto pozostaje cały rok w grzechu i z przykrością myśli o czasie Wielkiego Postu, bo wtedy trzeba się spowiadać, kto zwleka ze swą spowiedzią poza czas wielkanocny, albo przystępuje do niej z usposobieniem zbrodniarza, którego prowadzą na śmierć, czyż można sądzić, że taki człowiek ma usposobienie duszy potrzebne koniecznie do ważności sakramentu pokuty?

Źródło: PCh24.pl
05/21/14

Śmierć początkiem życia

Polecam uwagi Sługi Bożego arcybiskupa Fulton J. Sheena:

Mimo iż zdarzają się nawrócenia na łożu śmierci, częściej sprawdza się Arcybiskup Fulton Sheenporzekadło, w myśl którego jakie życie, taka śmierć. Pewien człowiek, który wiódł złe życie, zawsze chwalił się, że nie musi martwić się o swoją duszę, gdyż w ostatniej chwili będzie mógł ją ocalić wypowiadając trzy słowa po łacinie: Miserere mei Deus. Miał on rację mówiąc o wypowiedzeniu tych słow w momencie śmierci, lecz nie były to słowa, które dane mu było wyrzec, gdyż nie przeżył swojego życia tak, aby mógł je wypowiedzieć ze szczerego serca. Gdy zatem jego koń zrzucił go na skały, stęknął: Capiat omnia diabolus, co innymi słowy oznacza: Niech będę przeklęty.

Zachęcam do odwiedzenia bloga poświęconego arcybiskupowi. Nie zawiedziecie się!

04/14/13

Św. Leon Wielki o zmartwychwstaniu

I chociaż do ustalenia istotnej prawdy zmartwychwstania Pańskiego dostatecznie posługiwały: odwalenie grobowego kamienia, opróżnienie grobu, pozostawienie obwić płóciennych, i oznajmienie aniołów o zaszłym wypadku; mimo to jednak, zmartwychwstały Chrystus sam widzialnie okazywał się i niewiastom i apostołom niejednokrotnie. Nie tylko z nimi rozmawiał chwilowo, ale i dłuższy czas przebywał, z nimi jadał; a tym, którzy nie dowierzali, dozwalał należytego i ciekawość zaspakajającego dotykania siebie.

Tym to celem, i przy zamkniętych drzwiach do uczniów swoich wchodził, i tchnieniem swoim udzielał im Ducha Świętego i po udzielonym darze wyrozumiewania rzeczy trudnych, odkrywał im tajemnice Pism świętych, a nadto okazywał przebicie włócznią boku swego, rany od gwoździ zadane i wszelkie blizny niedawno wyrządzanych Mu męczarń: aby się wyświetliło, że w Nim własność Boskiej i ludzkiej natury nierozłącznie pozostaje, abyśmy też tym sposobem powzięli przekonanie, iż Słowo nie jest to, co ciało, i że w jednym Synu Bożym uznawać należy i Słowo i ciało.

Nie odbiega od tej prawdy i nauczyciel narodów, Apostoł Paweł, mówiąc: „A jeśliśmy znali Chrystusa wedleleo ciała, ale już teraz nie znamy”. Zmartwychwstanie bowiem Chrystusa nie ukończeniem dla ciała, lecz przemianą było, a pomnożenie potęgi nie zniszczyło istoty. Własność uległa przemianie, nie zaś natura zniszczeniu, i ciało, które przedtem mogło być krzyżowane, przeistoczyło się w ciało niecierpiętliwe; które ulegało zabiciu, stało się nieśmiertelne; które ulegało zranieniom, stało się nieskazitelne.

Słusznie więc powiedziano, że ciało Chrystusa w tym stanie, w jakim po zmartwychwstaniu zostawało, znane nie było: bo w nim nie było nic cierpiętliwego, nic chorobliwego, i będąc tymże samym przez istotę, już tym samym nie było przez uwielbienie. A możeż zadziwiać, jeśli tak o Chrystusowym ciele powiada Apostoł, który i o wszystkich chrześcijanach duchowo w doskonałości żyjących mówi: „A tak my, odtąd nikogo nie znamy wedle ciała”.

Odtąd – powiada – jest zaczątek i naszego zmartwychwstania w Chrystusie, odkąd w Nim, za wszystkich zmarłym, poprzedził wizerunek całej nadziei nasze.

Św. Leon Wielki

 

03/27/13

Ks. Skarga: skażona ziemia serca naszego…

Nie tylko pasterze i starsi nasi na tę robotę do winnic około zbawienia naszego wezwani są: ale i każdy z nas około winnice serca swego ma robić i winien jest. Bo nie dosyć, iż około nas prorocy Boży, i biskupi, i kaznodzieje, i inni urzędnicy kościelni robią: potrzeba nam samym ręką ruszyć. Jako mało na samej robocie winogrodników, gdy sama macica winna zła, a do naprawy i pomocy nie sposobna. Ziemia serca naszego zarażona i skażona, i niejako z rodzaju przeklęta, sama z siebie ciernie i osty, to jest grzechy i wielkie skłonności do nich rodzi, złe pożądliwości i myśli do złego same się w nas wkorzeniły. „Zmysł i myśli ludzkiego serca”, mówi Pan, „do złego są skłonne od młodości”.
W dziatkach małych to widzim: jeszcze się im trzy lata drugdy nie wypełnią, a już sie umieją gniewać, mid_13392kłamać, zajrzeć, pysznić i pomsty pragnąć. Jeszcze ledwie do piąci lat dojdą, a już umieją sprzeciwić się rodzicom i nie słuchać. Do grania, do lekkich, świeckich błazeństw, jako ryba do wody: do pacierza i nabożeństwa i statku cnót pobożnych, leniwi i cieleśni. A cóż gdy podrosną, jaka tu robota ciernie to w nich wykopywając, i ten chwast plewiąc, nim się do posłuszeństwa, prawdy, skromności, statku, cichości, powściągliwości przyuczą: nie mało potu gospodarzom i mistrzom wynidzie, nie mało rózg się napsuje, a jednak około drugich praca ginie, do złej się natury swej wracają.
A o dorosłych i drugdy i starych co mówić? Sami się z sobą biedzim: do świata, do próżności, do nieczystości, łakomstwa, czci świeckiej, jako wóz z góry: a do Pana Boga, i rzeczy boskich zbawiennych, jako na górę, na którą wiele koni przyprzęgać potrzeba. Do tego, co nas psuje, chęć niezmierną mamy, a do tego, na co stworzeni jesteśmy, i co nam prawy żywot i szczęście wieczne przynosi, wielceśmy oziębli.

Ks. Piotr Skarga, źródło: PCH

03/25/13

Módlmy się!

Chodź przede Mną i bądź doskonały, a uczynię przymierze moje między Mną a tobą. (Rdz 17, 1). W tych słowach, wypowiedzianych przez Boga do Abrahama mamy wyrażoną tę wielką naukę o związku między modlitwą a życiem, od którego zależy też nasz związek z Bogiem. Bóg z tym tylko zawiera przymierze na stałe, kto chodzi przed Nim, to znaczy, kto stara się myślą i modlitwą żyć wciąż w Jego obecności i wypełniać Jego przykazania. Wówczas te dwa składniki doskonałości chrześcijańskiej coraz bardziej przenikają się nawzajem, coraz bardziej stają się czymś jednym.     

Modlitwa, w miarę jak nas trzyma przed Majestatem Bożym, przejmuje nas też coraz większą czcią dla Mądrości i Świętości Boga, której przykazania są wyrazem, i przez to zachęca do coraz wierniejszego ich 1314642_46822177zachowania. Ale i odwrotnie: życie doskonałe, wedle przykazań, usuwa przeszkody modlitwy i sprawia, że coraz łatwiej wznosi się ona do Boga, coraz bardziej rządzi całym naszym postępowaniem. Schodzą się one, modlitwa i życie, w tym, że są pełnieniem woli Bożej, i to im daje całą ich wartość, bo i dla nas, podobnie jak i dla Jezusa, jedynym prawdziwym pokarmem duszy, zdolnym ją nasycić, jest pełnienie woli Tego, który nas posłał na ten świat, abyśmy wykonali Jego sprawę (por. J 4, 34).     Modlitwa, gdy dusza jest jej przez dłuższy czas wierna, winna w niej zrodzić to, co można nazwać duchem modlitwy, przez co rozumie się wewnętrzny nastrój, dzięki któremu człowiek łatwo i sprawnie przechodzi od każdej innej czynności do modlitwy. Ledwo myśl jego opuści zajęcie, któremu się dotąd oddawała, nie błąka się, nie szuka rozrywki, ale wnet z całą swobodą zwraca się do Boga, jak ten balonik, który gdy przeciąć nitkę trzymającą go na uwięzi, od razu samorzutnie wznosi się do nieba. Duch modlitwy nie jest przeto niczym innym, jak tą sprawnością zwracania się w duchu do Boga w myśl słów Zbawiciela: gdzie skarb twój, tam i serce twoje (Mt 6, 21). Źródłem jego jest więc głęboka miłość Boga, gorliwość o Jego chwałę i chęć przyczyniania się w każdej chwili do szerzenia jej na ziemi.    

Można wskazać dwa praktyczne środki, które mogą pomóc w nabyciu ducha modlitwy. Po pierwsze, warto przyzwyczajać się do zaczynania każdej pracy od krótkiej modlitwy poświęcającej ją Panu Bogu. Po drugie, dobrze jest nauczyć się wykorzystywać na modlitwę te chwile wolne, których nigdy w ciągu dnia nie brak. I najbardziej zatrudnieni ludzie zawsze mają takie chwile przechodzenia od jednego zajęcia do drugiego lub z jednego miejsca na drugie, czekania na coś lub kogoś. I jeśli nabiorą zwyczaju nie tracić tego czasu na marne, nie pozwalać bujać myślom na wszystkie strony, ale zwracać je do Boga, to powoli powstanie w nich prawdziwa sprawność pod tym względem, którą właśnie nazywamy duchem modlitwy. Nawet we władzach zmysłowych pamięci i wyobraźni powstaną wówczas pewne stałe nawyki. Ale ponad tę sprawność przyrodzoną spłyną do duszy obfite sprawności nadprzyrodzone, z którymi Bóg czeka tylko na to, aby duszę, odpowiadającą tak chętnie Jego wezwaniom, złączyć ze Sobą coraz silniejszymi więzami. W ten sposób utrwala się w duszy pamięć na obecność Bożą, którą Pismo Święte nazywa chodzeniem przed Panem. Staje się ona potężną dźwignią na drodze świętości.

Jacek Woroniecki, Pch24.pl

03/24/13

Życie jest walką

Św. Augustyn

św. Augustyn, obraz Sandro Botticelli

Życie nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać bez pokusy, ponieważ właśnie postęp duchowy dokonuje się przez pokusy. Ten, kto nie jest kuszony, nie może siebie poznać. Zwycięstwo odnosi się poprzez walkę, a walczyć można jedynie wówczas, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela.

św. Augustyn

 

Pokusy mogą przynieść cztery rodzaje dobra: służą do odpokutowania win; wystawiają na próbę cnotę człowieka, jak u Hioba i Tobiasza; odsłaniają naszą łagodność i siłę wytrzymałości, jak u Apostoła Pawła; służą do objawienia chwały Bożej, jak to się stało ze ślepym od urodzenia, o którym mówi Ewangelia.

św. Albert Wielki

 

Odczuwanie gwałtownych pokus nie jest wystąpieniem przeciw Bogu. W tym nie ma grzechu dopóki wola nie wyraża zgody. Diabeł może dostać się do duszy tylko jednymi drzwiami: drzwiami naszej woli. Nie ma żadnych sekretnych wejść. Jeśli nie otworzymy mu dobrowolnie to nie wejdzie. Kiedy wola nie wyraża zgody nie ma grzechu, jest tylko ludzka słabość.

św. Ojciec Pio

03/1/13

Mądrość pustyni

Święta Synkletyka mówiła: „Twarde są początkowo walka i trud dla tych, którzy w cichości i milczeniu chcą służyć Panu (którzy kroczą drogą do Boga), później jednak przychodzi niewysłowiona radość. Jak u tych, fot. Yoav Rosenberg, lic. ccktórzy chcą rozpalić ogień, łzy mącą spojrzenie z powodu dymu – inaczej nie osiągnęliby upragnionego celu – tak i u tych, co chcą rozpalić w sobie ogień Boży. Muszą ten ogień podsycać w sobie łzami, trudami, cichością i milczeniem”.

Niektóre siostry pytały św. Synkletykę: „Co trzeba czynić, by zostać zbawionym?” – Westchnęła głęboko, gorzko zapłakała, a potem rzekła: „Wszyscy wiemy, co trzeba czynić, by zostać zbawionym, jednak przez naszą opieszałość możemy utracić zbawienie. Przede wszystkim i coraz bardziej wszyscy powinniśmy zabiegać o to, aby zachować przykazanie Pana: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,37.39). Zatem na tej podwójnej miłości polega zbawienie”.

Meterikon

02/23/13

Agenci i posłannicy Boga

 Bóg zsyła wielu aniołów na nasze ścieżki, lecz często ich nie rozpoznajemy; tak naprawdę możemy przejść przezfot. caahr / sxc.hużycie nie wiedząc, że towarzyszyli nam agenci lub posłannicy Boga, którzy prowadzili nas ku cnocie i powstrzymywali nas od występku.  Tymczasem aniołowie symbolizują tę nieustanną, łagodną interwencję Boga w historię ludzkości, która powstrzymuje nas na drodze do destrukcji i prowadzi nas do pomyślności, szczęścia i cnoty.  Bóg w zasadzie działa poza kulisami, niczym anonimowy dobroczyńca. Jego sterowanie naszym życiem jest tak ukryte, że większość z nas nie jest świadomych tego, że uczynił On nas aniołami, abyśmy mogli pomóc bliźniemu lub w jaki sposób nasz bliźni stał się aniołem dla nas.

Źródło: abp Fulton J. Sheen, link.

02/20/13

Jaka jest rola wiary?

Widzimy, jak zbawienna jest rola wiary. Ale powie ktoś: Jest rzeczą niemądrą wierzyć w to, czego się nie widzi. Odpowiem tak: Nasz umysł jest niedoskonały. Gdyby człowiek mógł sam w pełni poznać wszystko, co podlega zmysłom i co nie podlega, byłoby oczywiście rzeczą głupią wierzyć w to, czego się nie widzi. Niestety nasze poznanie jest niedoskonałe. Jeśli więc nasz umysł jest tak ograniczony, czy jest sensowną rzeczą poprzestać tylko na tym, co człowiek potrafi poznać własnymi siłami i nie dawać wiary Bogu?

Można odpowiedzieć jeszcze inaczej. Załóżmy, że jakiś uczony wypowiedział się na temat związany z jego wiedzą. Usłyszał to jakiś prostak i powiedział: To nie jest tak, jak on mówi, bo ja tego nie rozumiem. Czy nie będziemy mieli racji, nazywając takiego człowieka głupcem? Po trzecie… Gdyby człowiek chciał wierzyć w tylko to, co sam pozna, życie na tym świecie byłoby nieznośne. Bo jak można żyć, nie wierząc innym? Chociażby w to, że ten właśnie człowiek jest moim ojcem?

Św. Tomasz z Akwinu

02/17/13

Żyjemy w czasach małej wiary

Obecnie Szatan ma wolną rękę. To nie znaczy, że jest mocniejszy dziś niż był w przeszłości, jednak obecnie ma drzwi otwarte na oścież. Przede wszystkim, żyjemy w czasach małej wiary. To jak w matematyce: jeśli wiara się zmniejsza, proporcjonalnie rośnie zabobon. Kiedy opuszczamy Boga, oddajemy się praktykom, które fot. Krappweis / sxc.huotwierają bramy Diabłu. Nie ma wątpliwości, że współczesne media uczyniły wiele na korzyść Złego; przede wszystkim przez wzgląd na amoralność niektórych programów, obfitość filmów pokazujących przemoc, terror czy seks. Ponadto, media postawiły na pierwszym planie postacie magów i czarodziejów, popularyzując tym samym ich dzieła.

(…)

Czy diabeł chce być znienawidzony? Nie. Chce nienawidzić, stara się sprowokować do nienawiści wszystkich. Jedną z przeszkód uwolnienia jest brak przebaczenia wypływającego z serca. Jeśli człowiek żywi do kogoś urazę lub żal, którego nie potrafi przezwyciężyć, uwolnienie jest czymś niemożliwym. Musi być najpierw przebaczenie z serca. Jest to podstawowa przeszkoda

Ks. Gabriel Amorth