01/23/19

Pielgrzymowanie

Pielgrzymowanie jest praktyką religijna tyle dawną co szlachetna. Sam Pan Jezus, jeszcze jako chłopiec, pielgrzymował ze Swoja Rodzina do Jerozolimy, aby tam swietowac. Ruch pielgrzymkowy w Kosciele, siegajacy samych jego poczatków, szczególnie rozwinął się w Średniowieczu.

Chrzescijanie chetnie pielgrzymowali do Ziemi Swietej, aby nawiedzic miejsca narodzin, nauczania, cudów, meczenstwa i smierci naszego Pana. Celem pielgrzymek były także miejsca meczenstwa i pochówku Świętych Panskich, sanktuaria, w których znajdowały sie relikwie i cudowne obrazy oraz miejsca cudów i objawień.

Są przynajmniej dwa powody, dla których warto udaś się na pielgrzymkę. Pierwszym jest odwiedzenie miejsca swietego. Bóg w swojej nieskonczonej madrosci, wybrał pewne miejsca na Ziemi, w których szczególnie obdarza swoich wiernych łaskami. Chociaż często nie potrafimy tego zrozumiec, tak własnie jest. Swiadcza oH tym miedzy innymi liczne cuda i uzdrowienia. Nawiedzanie tych miejsc oznacza otwieranie sie na działanie łaski Bożej, a przede wszystkim – oddawanie Bogu chwały, a to jest przecież nadrzednym celem istnienia każdego człowieka.

Drugim powodem, dla którego warto pielgrzymować jest samo pielgrzymowanie – czas, w którym całkowicie zdajemy sie na Boga, wiecej sie modlimy, kontemplujemy, dajemy innym swiadectwo wiary, znosimy trudy i przeciwnosci, aby tym bardziej doskonalic swoją miłość.

Jest jeszcze trzeci powód – zupełnie nieistotny w porównaniu do poprzednich, ale jakże znakomicie je uzupełniajacy. To poetyckosc pielgrzymowania. Mijanie lasów i wiosek, wstawanie wraz ze wschodem słonca; nierzadko nocleg pod gołym niebem. Podczas pieszej pielgrzymk dostrzec moWemy piekno i ogrom swiata, a także życzliwość ludzi, którzy – jakże czesto – służa pomoca, czestuja posiłkiem, pomagaja znalezc dobra droge. Kto pójdzie, ten się o tym przekona.

03/25/13

Módlmy się!

Chodź przede Mną i bądź doskonały, a uczynię przymierze moje między Mną a tobą. (Rdz 17, 1). W tych słowach, wypowiedzianych przez Boga do Abrahama mamy wyrażoną tę wielką naukę o związku między modlitwą a życiem, od którego zależy też nasz związek z Bogiem. Bóg z tym tylko zawiera przymierze na stałe, kto chodzi przed Nim, to znaczy, kto stara się myślą i modlitwą żyć wciąż w Jego obecności i wypełniać Jego przykazania. Wówczas te dwa składniki doskonałości chrześcijańskiej coraz bardziej przenikają się nawzajem, coraz bardziej stają się czymś jednym.     

Modlitwa, w miarę jak nas trzyma przed Majestatem Bożym, przejmuje nas też coraz większą czcią dla Mądrości i Świętości Boga, której przykazania są wyrazem, i przez to zachęca do coraz wierniejszego ich 1314642_46822177zachowania. Ale i odwrotnie: życie doskonałe, wedle przykazań, usuwa przeszkody modlitwy i sprawia, że coraz łatwiej wznosi się ona do Boga, coraz bardziej rządzi całym naszym postępowaniem. Schodzą się one, modlitwa i życie, w tym, że są pełnieniem woli Bożej, i to im daje całą ich wartość, bo i dla nas, podobnie jak i dla Jezusa, jedynym prawdziwym pokarmem duszy, zdolnym ją nasycić, jest pełnienie woli Tego, który nas posłał na ten świat, abyśmy wykonali Jego sprawę (por. J 4, 34).     Modlitwa, gdy dusza jest jej przez dłuższy czas wierna, winna w niej zrodzić to, co można nazwać duchem modlitwy, przez co rozumie się wewnętrzny nastrój, dzięki któremu człowiek łatwo i sprawnie przechodzi od każdej innej czynności do modlitwy. Ledwo myśl jego opuści zajęcie, któremu się dotąd oddawała, nie błąka się, nie szuka rozrywki, ale wnet z całą swobodą zwraca się do Boga, jak ten balonik, który gdy przeciąć nitkę trzymającą go na uwięzi, od razu samorzutnie wznosi się do nieba. Duch modlitwy nie jest przeto niczym innym, jak tą sprawnością zwracania się w duchu do Boga w myśl słów Zbawiciela: gdzie skarb twój, tam i serce twoje (Mt 6, 21). Źródłem jego jest więc głęboka miłość Boga, gorliwość o Jego chwałę i chęć przyczyniania się w każdej chwili do szerzenia jej na ziemi.    

Można wskazać dwa praktyczne środki, które mogą pomóc w nabyciu ducha modlitwy. Po pierwsze, warto przyzwyczajać się do zaczynania każdej pracy od krótkiej modlitwy poświęcającej ją Panu Bogu. Po drugie, dobrze jest nauczyć się wykorzystywać na modlitwę te chwile wolne, których nigdy w ciągu dnia nie brak. I najbardziej zatrudnieni ludzie zawsze mają takie chwile przechodzenia od jednego zajęcia do drugiego lub z jednego miejsca na drugie, czekania na coś lub kogoś. I jeśli nabiorą zwyczaju nie tracić tego czasu na marne, nie pozwalać bujać myślom na wszystkie strony, ale zwracać je do Boga, to powoli powstanie w nich prawdziwa sprawność pod tym względem, którą właśnie nazywamy duchem modlitwy. Nawet we władzach zmysłowych pamięci i wyobraźni powstaną wówczas pewne stałe nawyki. Ale ponad tę sprawność przyrodzoną spłyną do duszy obfite sprawności nadprzyrodzone, z którymi Bóg czeka tylko na to, aby duszę, odpowiadającą tak chętnie Jego wezwaniom, złączyć ze Sobą coraz silniejszymi więzami. W ten sposób utrwala się w duszy pamięć na obecność Bożą, którą Pismo Święte nazywa chodzeniem przed Panem. Staje się ona potężną dźwignią na drodze świętości.

Jacek Woroniecki, Pch24.pl

03/1/13

Mądrość pustyni

Święta Synkletyka mówiła: „Twarde są początkowo walka i trud dla tych, którzy w cichości i milczeniu chcą służyć Panu (którzy kroczą drogą do Boga), później jednak przychodzi niewysłowiona radość. Jak u tych, fot. Yoav Rosenberg, lic. ccktórzy chcą rozpalić ogień, łzy mącą spojrzenie z powodu dymu – inaczej nie osiągnęliby upragnionego celu – tak i u tych, co chcą rozpalić w sobie ogień Boży. Muszą ten ogień podsycać w sobie łzami, trudami, cichością i milczeniem”.

Niektóre siostry pytały św. Synkletykę: „Co trzeba czynić, by zostać zbawionym?” – Westchnęła głęboko, gorzko zapłakała, a potem rzekła: „Wszyscy wiemy, co trzeba czynić, by zostać zbawionym, jednak przez naszą opieszałość możemy utracić zbawienie. Przede wszystkim i coraz bardziej wszyscy powinniśmy zabiegać o to, aby zachować przykazanie Pana: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,37.39). Zatem na tej podwójnej miłości polega zbawienie”.

Meterikon

02/12/13

Być w Bożej obecności

Ludzie żyjący życiem przyrodzonym, a czasem oddający się modlitwie, przedstawiają sobie Pana Boga abstrakcyjnie, gdzieś za górami, i przed Nim stawiają się myślą. Ale to jest myśl ich o Panu Bogu, nie zaś sam Pan Bóg, i dusza wylewa się przed tą myślą, a nie przed Panem Bogiem. Nie jest to żywe postawienie się i stosunek cum Deo vivo et ver, ale cum idea et repraesentatione mea Dei. To postawienie się w obecności Boga powinno być żywe, a nie myślne tylko, teoretyczne, oderwane. 

Trzeba więc prosić Pana Boga, żeby On sam sprawił w nas to żywe uczucie, iż On jest przed nami, a my przed fot. johnnyberg / sxc.huNim, najpierw choćby tak obiektywnie. A nie trzeba uważać Pana Boga jako jakieś panteistyczne wyobrażenie obszaru, wielkości, jako jakieś rozlanie się nieskończoności. Dusze żywszą mające wyobraźnię, przedstawiając sobie tak Pana Boga, myślą, że Pan Bóg je wokoło otacza, zewnętrznie ogarnia, i cytują na poparcie słowa św. Pawła (Dz 17, 28): Albowiem w Nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy. Ale to wyobrażenie Pana Boga fałszywe jest, panteistyczne i niechrześcijańskie; jest to własny nasz wymysł, nasze widzimisię o Bogu. 

Najlepiej, jeśli idzie o uobecnienie sobie Pana Boga, wystawić Go sobie jako punkt, a za tym punktem widzieć całą rzeczywistość, nieskończoność Pana Boga, którego tym punktem my się dotykamy. Owe słowa św. Pawła: w Nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy, nabiorą wtedy prawdziwego znaczenia, mówią bowiem one nam, że Pan Bóg jest owym punktem, który nam daje samo życie (w Nim żyjemy), ruch (ruszamy się) i byt (jesteśmy), a jednak jest On osobnym od nas. On jest całą racją naszego istnienia, ale zawsze to tylko Jego działanie, ruch na zewnątrz. Będzie to także pewna myśl o Bogu, ale nie będzie wyobrażenia. Trzeba bowiem rozróżnić wyobrażenie od myślenia. My pojmujemy Boga pod jakimiś obrazami myśli, ale Go sobie nie wyobrażamy w takich obrazach; co innego bowiem pojmować, a co innego przedstawiać sobie.

Ks. Piotr Semenenko, źródło.

02/5/13

W szkole mistrzów (4)

Jeśli więc głosimy doskonałe nabożeństwo do Najśw. Dziewicy, to tylko w tym celu, by nabożeństwo nasze do Jezusa Chrystusa stało się gruntowniejsze i doskonalsze, oraz by podać łatwy i pewny środek do znalezienia Chrystusa. Gdyby nabożeństwo do Najśw. Dziewicy oddalało nas od Jezusa Chrystusa, to trzeba by je odrzucić jako złudzenie szatańskie. Tymczasem rzecz ma się przeciwnie… Nabożeństwo to jest konieczne, ale tylko na to, by Jezusa Chrystusa całkowicie znaleźć, ukochać Go i wiernie Mu służyć.

św.  Ludwik Maria Grignion de Montfort

01/24/13

Skupienie

Skupienie jest początkiem nawrócenia.

św. Maksymilian Maria Kolbe

 Prawdziwej modlitwie, która absorbuje całego człowieka, nie tyle sprzyja samotność na pustyni, co raczej skupienie wewnętrzne.

Roztargnienie. – Pozwalasz twoim zmysłom i władzom pić z pierwszej lepszej kałuży. – Skutkiem tego będą: brak stałości, rozproszona uwaga, uśpiona wola i obudzona pożądliwość. – Z całą powagą panowie podporządkuj się planowi, który pozwoli ci prowadzić swe życie po chrześcijańsku. Inaczej nigdy nie zrobisz nic pożytecznego.

Św. Josemaria Escriva de Balanguer

01/9/13

W szkole mistrzów (2)

„Błagam was, żebyście się wystrzegali myślenia o Różańcu jako o czymś bez większego znaczenia – podobnie jak czynią to ludzie nieoświeceni, a nawet kilku wielkich uczonych, lecz dumnych teologów. Będąc pozornie przedmiotem o niewielkiej wartości materialnej, Różaniec jest nieocenionym skarbem, obdarzonym łaską Boga”.

św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, „Tajemnica Różańca Świętego” Kraków 2010

01/8/13

Mądrość Ojców Pustyni (1)

Ojcowie Pustyni wykazywali się nie tylko prawdziwą Bojaźnią Bożą ale i nadprzyrodzonym poczuciem humoru:

Abba Jan mawiał: „Naszym pokarmem nie jest to, co spożywamy, ale to, co możemy strawić. Bogactwa przysparzają nam nie 320px-Ramon2004bzarobki, ale nasze oszczędności. Wiarą nie jest to, co wyznajemy dla naszego uświęcenia, ale to, co stosujemy w życiu”.

W pewnej wiosce rozeszła się wieść o tym, że w wielkim klasztorze w Suka został zmieniony przeor. Natychmiast przy klasztornej furcie pojawił się jakiś ciemny typ, który stwierdziwszy, którym z braci jest przeor, podszedł do niego:
– Abba – powiedział – dobrze znałem poprzedniego przeora, był wobec mnie bardzo szczodry. Mam nadzieję, że także ty…
– Oczywiście, bracie. Tylko widzisz, to ja jestem starym przeorem. Nowy przybędzie tutaj za jakieś dziesięć dni.

Pewien złośliwiec zadręczał kiedyś starca głupimi pytaniami:
– Naprawdę uważasz za możliwe, ty, tak mądry, to, że Jonasz mógł wytrwać przy życiu trzy dni w brzuchu wieloryba? – Nie wiem. Ale zapytam o to, gdy ujrzę go w raju. – A jeśli przypadkiem jest w piekle?
– Wtedy zapytasz go ty…

Noworoczna rada od Abby Makarego: „Jeżeli wspominamy zło, któregośmy doznali od ludzi, osłabiamy w sobie pamięć o Bogu; ale jeżeli  wspominamy zło doznane od szatanów, stajemy się nie do zranienia”.

01/4/13

Na trudności różaniec!

fot. notoryczna/sxc.hu

„Najświętsza Maryja Panna objawiła św. Dominikowi rodzaj modlitwy, do tamtej pory nieznanej, która, jak powiedziała, będzie jedną z najskuteczniejszych broni w walce z błędami i trudnościami. Pod Jej natchnieniem św. Dominik udał się do zamieszkiwanych przez heretyków wiosek, zgromadził tłumy i nauczał go o misteriach zbawienia – wcieleniu, odkupieniu, życiu wiecznym. Zgodnie z tym, o czym go pouczyła Maryja, dokonał on rozróżnienia pomiędzy różnymi rodzajami tajemnic i po krótkim pouczeniu odmawiał 10 Zdrowaś Maryjo. To, czego nie zdołało uczynić słowo kaznodziei, dokonywała w sercach ludzkich słodka modlitwa. Jak obiecała Maryja, okazało się to najbardziej owocną formą przepowiadania”.

Ojciec Reginald Garrigou-Lagrange OP.