02/28/13

Reformowany katolicyzm? Warto pamiętać!

W obozie katolickim niemałe szkody wyrządzają dążności pseudoreformatorskie niektórych duchownych i świeckich pisarzy, zwane modernizmem, amerykanizmem i liberalnym czy reformowanym katolicyzmem, które z bałwochwalczej czci dla ewolucyjnego postępu i dzisiejszej kultury, na wskroś realizmem przesiąkniętej, pchają katolicyzm na obce mu dotąd tory, by go niby to „odmłodzić”, to jest, do ducha czasu przystosować, i z protestantyzmem, jako też z nowszą cywilizacją pojednać. Nie wszyscy zwolennicy tych dążności posuwają się do ostatecznych granic, – bo chcą zostać w Kościele; – wszyscy atoli wołają o reformy, czy to w dziedzinie filozofii i teologii, czy na polu życia religijnego i ustroju Kościoła. (…)

Amerykanizm znalazł dosyć zwolenników wśród duchowieństwa i w społeczeństwie świeckim, zbyt rozmiłowanym w indywidualizmie i w postępie materialnym, zwłaszcza, że zapowiedział zwycięstwo „katolicyzmu anglosaskiego”, jako „katolicyzmu czynu i wolności”, nad katolicyzmem „rzymskim jako więcej biernym, absolutnym i zewnętrznym”. (…)

Lecz któż nie widzi, jakie niebezpieczeństwo dla wiary i życia chrześcijańskiego kryją się w tych błędnych fot. hummel_12 / sxc.huideach. Toteż słusznie Leon XIII napiętnował je w piśmie apostolskim „Testem benevolentiae” z 22 stycznia 1899, wystosowanym do kardynała Gibbonsa, arcybiskupa baltimorskiego, w którym przypomniał niewzruszoność dogmatów katolickich i podstawowych zasad moralności, – ostrzegł przed nadużyciem wolności indywidualnej i przed szkodliwymi kompromisami z ideami liberalnymi, – wziął w obronę „cnoty bierne” i śluby zakonne, wyrażając przy tym życzenie, aby większą była liczba tych, „którzy wykonują cnoty, jakie Święci w ubiegłych czasach wykonywali”.

Tak samo na polu kościelnym, politycznym i społecznym ściera się z zasadami Kościoła tzw. liberalny i reformowany katolicyzm. Już w wieku XVIII i XIX chciano pogodzić Kościół z „postępem czasu”, to znowu z ideami r. 1789, czyli Rewolucji Francuskiej. Mianowicie we Francji, gdzie niechęć do Stolicy Apostolskiej zaszczepił nurtujący skrycie gallikanizm i jansenizm, obóz katolików liberalnych głosił najpierw rozbrat Kościoła i państwa i zdemokratyzowanie Kościoła (ks. Lamennais), później zaś uderzał na tak zwany ultramontanizm i na rzekome „roszczenia Kurii rzymskiej” (ks. Loyson i inni), a natomiast godził się na ograniczenie wolności Kościoła i wpływu religii, rzekomo, aby nie dopuścić do panowania klerykalizmu.

Podobnie w Niemczech, wśród pisarzy i profesorów uniwersytetów nie brakło „reformatorów Kościoła”, z których jedni (jak np. Reuchlin – Meldegg, Schreiber, Sedlnitzky) stali się staroprotestantami, inni (jak np. Döllinger, Reinkens, Friedrich, Schulte itp.) nowoprotestantami czyli „starokatolikami”. Zgubne te dążności potępił i powstrzymał Pius IX.

Na początku XX. wieku zwolennicy modernizmu i „reformowanego katolicyzmu” wymagają zdemokratyzowania rządów Kościoła, zreformowania Kongregacji rzymskich, zwłaszcza Kongregacji Indeksu i św. Inkwizycji, zredukowania ceremonii liturgicznych, zaprowadzenia liturgii w języku narodowym, rozluźnienia karności kościelnej i zniesienia celibatu.

św. biskup Józef Sebastian Pelczar

02/23/13

Agenci i posłannicy Boga

 Bóg zsyła wielu aniołów na nasze ścieżki, lecz często ich nie rozpoznajemy; tak naprawdę możemy przejść przezfot. caahr / sxc.hużycie nie wiedząc, że towarzyszyli nam agenci lub posłannicy Boga, którzy prowadzili nas ku cnocie i powstrzymywali nas od występku.  Tymczasem aniołowie symbolizują tę nieustanną, łagodną interwencję Boga w historię ludzkości, która powstrzymuje nas na drodze do destrukcji i prowadzi nas do pomyślności, szczęścia i cnoty.  Bóg w zasadzie działa poza kulisami, niczym anonimowy dobroczyńca. Jego sterowanie naszym życiem jest tak ukryte, że większość z nas nie jest świadomych tego, że uczynił On nas aniołami, abyśmy mogli pomóc bliźniemu lub w jaki sposób nasz bliźni stał się aniołem dla nas.

Źródło: abp Fulton J. Sheen, link.

02/20/13

Jaka jest rola wiary?

Widzimy, jak zbawienna jest rola wiary. Ale powie ktoś: Jest rzeczą niemądrą wierzyć w to, czego się nie widzi. Odpowiem tak: Nasz umysł jest niedoskonały. Gdyby człowiek mógł sam w pełni poznać wszystko, co podlega zmysłom i co nie podlega, byłoby oczywiście rzeczą głupią wierzyć w to, czego się nie widzi. Niestety nasze poznanie jest niedoskonałe. Jeśli więc nasz umysł jest tak ograniczony, czy jest sensowną rzeczą poprzestać tylko na tym, co człowiek potrafi poznać własnymi siłami i nie dawać wiary Bogu?

Można odpowiedzieć jeszcze inaczej. Załóżmy, że jakiś uczony wypowiedział się na temat związany z jego wiedzą. Usłyszał to jakiś prostak i powiedział: To nie jest tak, jak on mówi, bo ja tego nie rozumiem. Czy nie będziemy mieli racji, nazywając takiego człowieka głupcem? Po trzecie… Gdyby człowiek chciał wierzyć w tylko to, co sam pozna, życie na tym świecie byłoby nieznośne. Bo jak można żyć, nie wierząc innym? Chociażby w to, że ten właśnie człowiek jest moim ojcem?

Św. Tomasz z Akwinu

02/17/13

Żyjemy w czasach małej wiary

Obecnie Szatan ma wolną rękę. To nie znaczy, że jest mocniejszy dziś niż był w przeszłości, jednak obecnie ma drzwi otwarte na oścież. Przede wszystkim, żyjemy w czasach małej wiary. To jak w matematyce: jeśli wiara się zmniejsza, proporcjonalnie rośnie zabobon. Kiedy opuszczamy Boga, oddajemy się praktykom, które fot. Krappweis / sxc.huotwierają bramy Diabłu. Nie ma wątpliwości, że współczesne media uczyniły wiele na korzyść Złego; przede wszystkim przez wzgląd na amoralność niektórych programów, obfitość filmów pokazujących przemoc, terror czy seks. Ponadto, media postawiły na pierwszym planie postacie magów i czarodziejów, popularyzując tym samym ich dzieła.

(…)

Czy diabeł chce być znienawidzony? Nie. Chce nienawidzić, stara się sprowokować do nienawiści wszystkich. Jedną z przeszkód uwolnienia jest brak przebaczenia wypływającego z serca. Jeśli człowiek żywi do kogoś urazę lub żal, którego nie potrafi przezwyciężyć, uwolnienie jest czymś niemożliwym. Musi być najpierw przebaczenie z serca. Jest to podstawowa przeszkoda

Ks. Gabriel Amorth

02/15/13

Bierzmowania, czyli o orędowniku w niebie

Poszukiwaniom imienia do bierzmowania warto poświęcić odpowiednią ilość czasu. Podejmując taką decyzję wybiera się patrona, za którego wzorem chce się pójść, którego duchem chcę się inspirować. Wybiera się wreszcie szczególnego orędownika w niebie!

Kluczem do tej kwestii jest doktryna „obcowania świętych”. Według tej nauki Kościół jest wspólnotą ducha i dóbr duchowych między świętymi, to jest między tymi, którzy poprzez miłość i wiarę włączeni zostali do jednego ciała, którego głową jest Chrystus. Co więcej, Kościół wierzy w istotną wspólnotę wiernych chrześcijan z duszami, które odeszły z tego świata w miłości Chrystusa, które jako błogosławieni cieszą się chwałą widzenia ich Boga, lub które jako dusze w stanie oczyszczenia dopiero oczekują tej wizji. Doktryna ta obejmuje wszystkich odkupionych będących na różnych stadiach rozwoju, jako członkowie Kościoła wojującego, cierpiącego i triumfującego, są połączeni przez jedną głowę, Jezusa Chrystusa, w jedną rodzinę i wspólnotę, w jednym świętym Ciele.

Karl Adam, „Natura katolicyzmu” (tłum. M. B.).

Z tych też powodów duchowi synowie św. Benedykta otaczają świętego Patriarchę Zakonu szczególną czcią, wypraszając o łaski za jego wstawiennictwem. Zakony są rodzinami, których członkowie odznaczają się prawdziwie synowskim oddaniem wobec tych, którzy poprzedzili ich w realizacji ich powołania i praktykowaniu rad ewangelicznych.

Kogo obrać za niebieskiego orędownika? Święty Benedykt, Dominik, Wincenty Ferariusz, Robert z Molesme, Antoni Maria Zaccaria, Augustyn z Hippony, Tomasz z Akwinu, Kajetan z Thieny, Ignacy z Loyoli, Karol Boromeusz, Franciszek z Asyżu, Pius X – to z pewnością wielcy, których sylwetki zasługują na poznanie i przemyślenie. Tak jak i historie świętych Rity, Róży z Viterbo, Małgorzaty z Kortony, Brygidy Szwedzka, Faustyny Kowalska, Edyty Stein, Agnieszki Galand, Luizy Marii Frías Cañizares, Zofii Ximénez Ximénez.

02/13/13

Być chrześcijaninem to zrodzić się na nowo

Nie: być chrześcijaninem to nie dołączenie do pewnej grupy, aby coś zrobić, nie jest to jedynie akt mojej woli ani nie w pierwszej kolejności akt mojej woli, mojego umysłu: jest to działanie Boga. ‚Zrodzony na nowo’ nie fot. st_gimp / commons.wikimedia.org, licencja ccdotyczy jedynie dziedziny woli, myślenia, lecz dotyczy sfery bytu. Jestem na nowo narodzony: to znaczy, że stawanie się chrześcijaninem jest czymś przede wszystkim biernym. Nie mogę stać się chrześcijaninem, ale jestem odrodzony, staję się stworzony na nowo przez Pana w głębi mego jestestwa. A ja wchodzę w ten proces rodzenia się na nowo, pozwalam się przekształcać, odnawiać, odradzać się. Wydaje mi się to bardzo ważne: jako chrześcijanin nie stwarzam sobie sam swojej idei, którą podzielam z innymi, a jeśli mi się nie podobają, mogę się wycofać. Nie, dotyczy to właśnie głębi naszego bytu, to znaczy stawanie się chrześcijaninem rozpoczyna się od działania Boga, jest to przede wszystkim Jego działanie, a ja pozwalam się kształtować i przemieniać.

Benedykt XVI, źródło.

02/12/13

Być w Bożej obecności

Ludzie żyjący życiem przyrodzonym, a czasem oddający się modlitwie, przedstawiają sobie Pana Boga abstrakcyjnie, gdzieś za górami, i przed Nim stawiają się myślą. Ale to jest myśl ich o Panu Bogu, nie zaś sam Pan Bóg, i dusza wylewa się przed tą myślą, a nie przed Panem Bogiem. Nie jest to żywe postawienie się i stosunek cum Deo vivo et ver, ale cum idea et repraesentatione mea Dei. To postawienie się w obecności Boga powinno być żywe, a nie myślne tylko, teoretyczne, oderwane. 

Trzeba więc prosić Pana Boga, żeby On sam sprawił w nas to żywe uczucie, iż On jest przed nami, a my przed fot. johnnyberg / sxc.huNim, najpierw choćby tak obiektywnie. A nie trzeba uważać Pana Boga jako jakieś panteistyczne wyobrażenie obszaru, wielkości, jako jakieś rozlanie się nieskończoności. Dusze żywszą mające wyobraźnię, przedstawiając sobie tak Pana Boga, myślą, że Pan Bóg je wokoło otacza, zewnętrznie ogarnia, i cytują na poparcie słowa św. Pawła (Dz 17, 28): Albowiem w Nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy. Ale to wyobrażenie Pana Boga fałszywe jest, panteistyczne i niechrześcijańskie; jest to własny nasz wymysł, nasze widzimisię o Bogu. 

Najlepiej, jeśli idzie o uobecnienie sobie Pana Boga, wystawić Go sobie jako punkt, a za tym punktem widzieć całą rzeczywistość, nieskończoność Pana Boga, którego tym punktem my się dotykamy. Owe słowa św. Pawła: w Nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy, nabiorą wtedy prawdziwego znaczenia, mówią bowiem one nam, że Pan Bóg jest owym punktem, który nam daje samo życie (w Nim żyjemy), ruch (ruszamy się) i byt (jesteśmy), a jednak jest On osobnym od nas. On jest całą racją naszego istnienia, ale zawsze to tylko Jego działanie, ruch na zewnątrz. Będzie to także pewna myśl o Bogu, ale nie będzie wyobrażenia. Trzeba bowiem rozróżnić wyobrażenie od myślenia. My pojmujemy Boga pod jakimiś obrazami myśli, ale Go sobie nie wyobrażamy w takich obrazach; co innego bowiem pojmować, a co innego przedstawiać sobie.

Ks. Piotr Semenenko, źródło.

02/7/13

Bóg wysłuchuje pokornych!

fot. danjaeger / sxc.hu

Bóg z upodobaniem patrzy na modlitwy swoich sług, lecz najmilsze są Mu modlitwy sług pokornych: Przychylił się ku modlitwie opuszczonych (Ps 102,18). W przeciwnym wypadku nie zważa na nie, wręcz je odrzuca: Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś łaskę daje (Jk 4, 6), jakby nie słyszał modlitw ludzi pysznych, polegających na własnych siłach, i dlatego pozostają oni w swojej nędzy. W takim stanie, pozbawieni pomocy Bożej, z pewnością się zatracą. (…)

Modlitwa pokornego przebija niebiosa, a gdy dotrze do Bożego tronu, nie odchodzi stamtąd, zanim Bóg na nią nie wejrzy i jej nie wysłucha. Choćby obciążona była licznymi grzechami, Bóg nie potrafi odrzucić serca, które się upokarza: Nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51, 19); Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę (Jk 4, 6). I jak Bóg jest surowy dla pysznych i nie wysłuchuje ich próśb, tak jest łaskawy i hojny względem pokornych. Właśnie tę prawdę przekazał kiedyś Jezus Chrystus św.

Katarzynie ze Sieny: „Wiedz, córko, że ten, kto pokornie i wytrwale prosić Mnie będzie o łaski, nabędzie wszelkie cnoty”.

Św. Alfons Maria de Liguori, źródło: pch24.pl

02/5/13

W szkole mistrzów (4)

Jeśli więc głosimy doskonałe nabożeństwo do Najśw. Dziewicy, to tylko w tym celu, by nabożeństwo nasze do Jezusa Chrystusa stało się gruntowniejsze i doskonalsze, oraz by podać łatwy i pewny środek do znalezienia Chrystusa. Gdyby nabożeństwo do Najśw. Dziewicy oddalało nas od Jezusa Chrystusa, to trzeba by je odrzucić jako złudzenie szatańskie. Tymczasem rzecz ma się przeciwnie… Nabożeństwo to jest konieczne, ale tylko na to, by Jezusa Chrystusa całkowicie znaleźć, ukochać Go i wiernie Mu służyć.

św.  Ludwik Maria Grignion de Montfort

02/2/13

Mądrość Ojców Pustyni (2)

Abba Pambo spytał abba Antoniego: „Co mam robić?” Starzec mu odpowiedział: „Nie ufaj własnej sprawiedliwości, nie troszcz się o to, co minęło, a powściągnij swój język i brzuch”.

Pewien myśliwy, polujący na pustyni na dzikie zwierzęta zobaczył, jak abba Antoni żartuje z braćmi, i bardzo się zgorszył. Starzec więc, pragnąc go przekonać, że z braćmi trzeba postępować łagodnie, powiedział mu: „Załóż strzałę i napnij łuk” – a on tak zrobił. Starzec rzekł: „Napnij mocniej” – i on usłuchał. Starzec powtórzył: „Mocniej!” Myśliwy na to: „Jeśli napnę nad miarę, to mi łuk pęknie”. I rzekł mu starzec: „Tak jest i z pracą wewnętrzną. Jeśli ją ponad miarę napniemy, bracia się szybko załamią. Trzeba  więc z nimi postępować łagodnie”. Myśliwy, gdy to usłyszał, skruszył się i odszedł bardzo zbudowany postawą starca, a bracia, umocnieni, rozeszli się do siebie.

Apoftegmaty Ojców Pustyni.